Czysty Basen Chemia basenowa,Ogólna Chemia do basenu – podstawowe zagadnienia

Chemia do basenu – podstawowe zagadnienia

W poprzednich artykułach omówiłem sprawy wyboru basenu oraz pompy filtracyjnej. Jednak to jest dopiero początek naszej przygody z basenem. Kupiliśmy basen i dobrą pompę, wszystko rozstawiliśmy i podłączyliśmy, nalaliśmy wody, ale co zrobić by woda była zawsze czysta i – przede wszystkim – bezpieczna dla naszego organizmu (a w szczególności dla dzieci)? Na to pytanie postaram się częściowo odpowiedzieć w tym artykule, a w przyszłości opiszę działania w wypadku gdy z wodą dzieje się coś nietypowego.

Poziom pH wody – dlaczego jest najważniejszy?

Kupując prosty tester do wody w markecie – sprawdza on dwa parametry: poziom pH oraz zawartość chloru w wodzie. O chlorze będzie w dalszej części. Regulacje wody należy zawsze zaczynać od poziomu pH. Jak uczono nas na chemii – zbyt niskie pH oznacza odczyn kwaśny (kwasowy), a zbyt wysoki – odczyn zasadowy. Ale jaki to ma wpływ na nas? Dość znaczny. Niewłaściwy poziom pH stanowi nie tylko zagrożenie dla naszego organizmu, mając negatywny wpływ na skórę, śluzówki czy układ pokarmowy (zazwyczaj, w trakcie kąpieli, trochę wody dostaje się do ust lub nosa), ale też może mieć destrukcyjny wpływ na elementy basenu powodując przyśpieszoną korozję elementów metalowych, zużycie uszczelnień czy kruszenie plastiku, a także zakamienianie odpływów czy elementów pompy filtracyjnej. Dochodzi tutaj jeszcze aspekt czysto chemiczny – pozostałe środki do dezynfekcji wody są zaprojektowane tak, by najskuteczniej działać w określonym przedziale pH, a jego odchylenia od normy po prostu obniżają ich skuteczność, co szybko może doprowadzić do sytuacji, gdy mamy pełno chloru w basenie, aż czuć go z daleka, a jednak ten nie działa i woda nam mętnieje czy zarasta glonami. Niemal każde źródło podaje, że zalecaną normą dla basenu jest utrzymywanie poziomu pH w granicach od 7.0 do 7.4, jednak prawda jest taka, że czym bliżej do 7.0 to lepiej. Poniżej 7.0 woda już zaczyna mieć odczyn kwaśny i jest to niebezpieczne dla basenu, jak i naszej skóry.

Do regulowania poziomu pH wody służą odpowiednie środki chemiczne, popularnie nazywane „pH plus” i „pH minus”. Jak nietrudno się domyślić służą one odpowiednio do podwyższania i obniżania poziomu pH. Gdy poziom pH jest za niski – dodajemy „pH plus”, a gdy jest za wysoki – „pH minus”. Podczas stosowania regulatorów poziomu pH należy przestrzegać zaleceń producenta danego środka, gdyż niewłaściwie dawkowany może obniżyć lub podwyższyć poziom pH poza normę w drugą stronę i tak będziemy się bawić w kółko. Moja rada jest taka, że nie mając zbytnio doświadczenia z dawkowaniem chemii – dawać mniejszą dawkę od zalecanej, następnie dobrze przepracować/wymieszać wodę, odczekać godzinę-dwie i sprawdzić ponownie. I tak do momentu uzyskania zalecanego poziomu. Oczywiście, basen to nie apteka i nie ma znaczenia czy dacie np. 200 czy 210 gram środka. Ważne, że 200 to nie 500.

Należy pamiętać, że po wyregulowaniu poziomu pH nie spoczywamy na laurach, ale monitorujemy stan co kilka dni, by móc właściwie zareagować. Na poziom pH wpływ mają np. glony, ulewne deszcze, stopień napowietrzenia wody i wiele innych czynników.

Chlor, multitabletki – co wybrać?

W momencie, gdy poziom pH już mamy opanowany, nie wolno zapomnieć o dezynfekcji wody. To jest działanie, które pomaga nam utrzymać basen w czystości. Podstawowym środkiem dezynfekującym jest oczywiście chlor. Występuje on w kilku postaciach, a najczęściej spotykane to proszek/granulki (ewentualnie płyn) lub wspomniane multitabletki. Chlor w postaci proszku czy granulek zawiera ok 55-60% aktywnego chloru. Zależnie od producenta, różnią się od siebie składem, a w szczególności substancją czynną (pozwolę sobie ich nie opisywać, bo to artykuł o basenie, a nie doktorat z chemii organicznej). Finalne działanie mają jednak takie samo. Multitabletki zaś występują w wielu rodzajach, odmianach, gramaturach i wariantach „ileśtam w jednym”. Jeśli chodzi o rozmiar tabletek – tu sprawa jest prosta, czym większy basen, tym większe tabletki, albo więcej mniejszych tabletek, co jest ekonomicznie niezbyt opłacalne. Ja wolę wrzucić 6 małych tabletek po 20g, niż jedną 120g. W kwestii wariantów „ileśtam w jednym” – spotykane są tabletki 3w1, 5w1, 7w1, a nawet 11w1. Brzmi dumnie, nie? No brzmi. I w zasadzie tylko brzmi. Tabletki 3w1, według producentów, posiadają właściwości bakterio- i grzybobójcze, dezynfekują wodę i pomagają utrzymać jej klarowność. Czyli generalnie robią wszystko to, co chlor w granulacie. Ich efektem ubocznym jest zawartość niebieskiego barwnika, który ładnie zabarwia wodę na delikatny błękit. Z kolei odradzam stosowanie tabletek „11w1”. Te, oprócz wymienionych trzech funkcji zawierają dodatkowe składniki odpowiedzialne m.in. za odkamienianie wody, floakulację, stabilizację poziomu pH czy też zawierają środki nabłyszczające. Dlaczego ich nie polecam? Bo nie ma możliwości aby taka tabletka sama utrzymywała poziom pH wody na odpowiednim poziomie, więc może narobić nam więcej szkód, niż pożytku. Do floakulacji służą dedykowane koagulanty, które należy dawkować w ściśle określony sposób, a nie „na wyczucie”. I finalnie – zazwyczaj mamy baseny gumowe, więc nabłyszczanie jest nam na plaster potrzebne. Pozostałe „zalety” tabletek 11w1 wymieniane przez sprzedawców to zwykły chwyt marketingowy polegający na opisaniu na różne sposoby tej samej funkcji, np. „działanie dezynfekujące” i „działanie bakteriobójcze”, a także „działanie grzybobójcze” to jest de facto jedno i to samo, bo wynika z tej samej substancji w postaci aktywnego chloru.

Podejmując decyzję o zakupie tabletek (ja używam 3w1) zamiast granulatu – do mnie przemówiła wygoda. Nie posiadam dedykowanego dozownika do chemii. W takiej sytuacji, najlepiej jest rozpuścić granulat w misce lub wiadrze z podgrzaną wodą i wlać do basenu, a potem całość rozmieszać. Tabletki umieszczam w pływaku, odpowiednio reguluję jego otwarcie i zapominam o nich.

No dobra, a jak z tym poziomem chloru? Jaki powinien być? Generalnie przyjmuje się, że poziom wolnego chloru w basenie powinien oscylować w okolicach 0.3-0.6 mg/l. Z doświadczenia powiem jednak tak: czym jest go mniej tym lepiej. W moim basenie utrzymuję chlor na poziomie prawie zerowym. Gdy zaczynam obserwować jakieś niepokojące objawy (np. mętnienie wody, pojawienie się glonów itd.) – odkręcam dozownik na pływaku na kilka godzin i obserwuję czy są zmiany. Gdy jest zauważalna poprawa – przykręcam dozownik. Gdy nie ma – sięgam po inne środki.

Za dużo chloru – co robić?

Zdarza się i tak. U mnie zawsze tak jest po uruchomieniu basenu pierwszy raz w sezonie. Ponieważ basen pozostawiam na zimę z wodą, to wiadomo, że mocne uderzenie chlorem jest niezbędne. Oczywiście – nie wolno się wtedy kąpać w tej wodzie, ale uruchamiam basen późną wiosną, kiedy (zazwyczaj) jeszcze temperatury nie zachęcają do kąpieli, więc nie ma z tym problemu. Generalnie, nie obniża się poziomu chloru. Wolny chlor, pływający w basenie ma tendencję do odparowywania (tu się przydają lekcje fizyki z liceum, a gdy na nich siedziałem to nie potrafiłem sobie wyobrazić do czego mi się ta wiedza przyda w dorosłym życiu…). Czyli zostawiamy basen nieprzykryty, najlepiej z pracującą pompą, aby był ciągły ruch wody i czekamy aż poziom chloru samoistnie spadnie.

Coś na glony

Pojawienie się glonów w basenie jest zjawiskiem naturalnym. Woda, w zamkniętym zbiorniku, do której wpadają substancje organiczne (owady, ludzki naskórek, ślina, jakieś robaczki przyniesione przez ptaki, liście itp.) musi w pewnym momencie „zakwitnąć” szczególnie, gdy używamy jakiejś formy podgrzewania wody. Jak sobie z tym poradzić? Zasadniczo – sposobów jest kilka. Przede wszystkim, należy dbać o czystość pompy filtrującej i jej wkładu/piasku/kulek czy co tam wybraliście z poprzedniego artykułu. Oprócz tego, oczywiście stosujemy wspomniany wcześniej chlor jako profilaktykę. No i równie ważne jest, by śmieci pływające w basenie regularnie zbierać podbierakiem (o którym będzie też artykuł, w którym opiszę różne akcesoria basenowe).

Jednak pomimo powyższych wysiłków – woda w końcu zacznie zmieniać kolor na zielony. I co teraz? Wymieniać wodę? Otóż nie, a w dodatku – będzie to działanie nieskuteczne, gdyż część glonów i tak zostanie w basenie i od razu po nalaniu świeżej wody zaczną się znowu rozmnażać. Tutaj przychodzi nam z pomocą kolejny rodzaj chemii basenowej, dedykowanej do zwalczania glonów. Środki te mają różne nazwy (np. „Alba”, „Alga Off”, „Algofix” i jeszcze długo by można było wymieniać). Zazwyczaj, środki te stosuje się zamiennie i wszystkie mają takie samo działanie: zabijają glony. Przypominam by sprawdzić dawkowanie i sposób użycia zanim wlejecie go do basenu. Zazwyczaj, środków glonobójczych używa się w bardzo niewielkich ilościach. Nawet przy sporym zaglonieniu, nie należy przekraczać zalecanej dawki.

Tu warto zwrócić uwagę, że samo zastosowanie środka glonobójczego nie przywrócić magicznie klarowności i blasku Waszej wodzie, a wręcz może spowodować jeszcze większe zmętnienie wody. Przy walce z glonami, trzeba pamiętać, że środki chemiczne jedynie zabiją glony i powstrzymają ich rozwój, jednak nie usuną ich fizycznie z basenu. Najmniejszym nakładem pracy jest oczywiście użycie pompy filtracyjnej, która powinna pracować na okrągło do czasu przefiltrowania całej wody, jednak trzeba pamiętać, że pompa ma swoją pojemność i w najlepszym wypadku nie spełni swojego zadania, a w najgorszym – dojdzie do jej zatkania i trzeba wymienić wkład, wypłukać piasek albo wyprać kulki. Tutaj trzeba regularnie sprawdzać odczyt na manometrze pompy, a gdy go nie ma – weryfikować siłę z jaką jest wyrzucana woda przed dyszę powrotną. Gdy u mnie woda się mocno zagloniła (stan zbliżony do tego ze zdjęcia powyżej) – kulki prałem co 12 godzin przez cztery dni. W międzyczasie można też dodać koagulant, żeby przy okazji pozbywania się glonów – usunąć inne resztki organiczne, a jednocześnie wspomóc pompę w usuwaniu martwych glonów. Po takich zabiegach – zwiększamy dawkę chloru na jakiś czas, aby dobrze zdezynfekować wodę przed ponowną kąpielą.

Koagulant („flok”) – co to?

Koagulant (zwany też „flokiem”, albo „flokulantem”) to nic innego, jak wodorosiarczan chlorku poliglinu (ależ to oczywiste, nieprawdaż?). Jest to dość prosta substancja, której jedynym działaniem jest łączenie się z drobinkami pływającymi w wodzie, dzięki czemu małe drobinki, których nie wyłapie standardowo pompa filtrująca, tworzą większe drobiny, które osiadają w naszym filtrze. Dzięki temu uzyskujemy efekt krystalizacji wody. Oczywiście to, podobnie jak odglonianie, nie jest procesem trwającym kilka minut i należy uzbroić się w cierpliwość na kilka dni. Środki te występują pod różnymi nazwami („Flock Super”, „FlockFix”, „Flok” itp.). Osobiście – przy wyborze, kieruję się wyłącznie ceną. Przez ostatnie lata używania różnych środków, nie zauważyłem większych różnic w działaniu pomiędzy poszczególnymi środkami.

Jaki tester wody?

Podobnie, jak samych basenów – również testerów do wody jest dostępnych na rynku całe mnóstwo. Od najprostszych testów „tabletkowych”, przez testy z odczynnikami w płynie, testy mechaniczne, czy elektroniczne. Są nawet taki, które umieszcza się w basenie, a wyniki obserwuje na ekranie swojego telefonu przez Bluetooth. Wybór ogranicza się w zasadzie do dwóch czynników: ceny i wygody. Najtańsze są testy tabletkowe, ale są też najbardziej upierdliwe, a najdroższe są oczywiście testy elektroniczne. Na początek przygody z basenem – testy tabletkowe (standardowo są w zestawach z chemią basenową, których jednak nie polecam kupować) w zupełności wystarczą. Chodzi o opanowanie umiejętności korzystania z nich oraz nauczenia się właściwego utrzymania basenu. Z biegiem czasu – można przejść na testy elektroniczne. Testy tabletkowe można dostać za ok. 30-40 zł w sklepie, gdzie sprzedają baseny (często są to np. markety budowlane). Z kolei testy elektroniczne to wydatek rzędu 100 zł i więcej. Testery automatyczne z Bluetooth kosztują ok. 200 zł. Różnica jest niby spora, ale w testach tabletkowych czy płynnych – odczynniki mają ograniczoną ilość i uwierzcie – nie tak łatwo dokupić same odczynniki. Oczywiście są dostępne na portalach aukcyjnych, ale są stosunkowo tanie, więc nie załapiecie się na darmową dostawę. A wtedy, cena wychodzi nam podobna, jak za nowy zestaw ze sklepu. I macie już dwa testery oraz ograniczony zapas odczynników. Elektroniczne się po prostu zwrócą po jakimś czasie. Również warto zauważyć, że testery elektroniczne są zazwyczaj bardziej dokładne, niż te tabletkowe czy płynne. Tabletki Phenol Red i DPD są przeznaczone do stosowania ich z dokładnie dziesięcioma mililitrami wody. A w takich testerach to wiadomo – raz się naleje trochę więcej, raz trochę mniej i pomiar nie będzie zbyt dokładny. Wiadomo – to nie apteka, jednak te pomiary mają spore znaczenie dla naszego komfortu i bezpieczeństwa, więc warto rozważyć jednak zakup urządzenia elektronicznego. Ja nadal używam testu tabletkowego, bo mam jeszcze całe wiadro tych tabletek, jednak od przyszłego roku już przesiadam się na tester elektroniczny. Co do testerów elektronicznych i ich dokładności – ta sprawa oczywiście nie jest zero-jedynkowa, a największe znaczenie oczywiście cena urządzenia. Cena testera elektronicznego, który pokazuje w miarę prawdziwe wartości oscyluje w granicach 150-180 zł. Oczywiście to jest opinia, która wynika wyłącznie z informacji zebranych z Internetu, na podstawie wypowiedzi ludzi, którzy mają porównanie. Gdy kupię swoje urządzenie i je dobrze przetestuję – zaktualizuję ten artykuł.

Dozownik do chemii

Sposobów dozowania chemii do basenu jest pewnie tyle, co rodzajów tej chemii. Jeśli nie więcej. Oczywiście, wszystko zależy przede wszystkim od formy, w jakiej tę chemię mamy oraz od sposobu podawania określonego przez producenta. W niektórych przypadkach nie trzeba się sztywno trzymać sposobu z etykiety, ale czasem ma to duże znaczenie. Dla przykładu – do pokazanego obok pływaka nie wlejemy chemii w płynie, gdyż momentalnie ona wypłynie. Tak samo z granulatem – wylatuje przez dziurki na dole, nawet po skręceniu ich na minimum). Z kolei, jeśli nie dysponujemy dozownikiem do chemii w płynie, to np. koagulanty wlewa się wzdłuż krawędzi basenu i zostawia w spokoju na jakiś czas. Wierzcie mi lub nie, ale sprawdziłem to kilkukrotnie i na równe sposoby – faktycznie ten jest najbardziej skuteczny.

Dozowniki automatyczne (lub półautomatyczne) są z kolei rozwiązaniem niemal idealnym: wrzucamy chemię, pokrętłem ustawiamy dozowanie i zapominamy o dodawaniu chemii ręcznie. Ale ma to swoją cenę. Wysoką. Najprostsze modele to koszt rzędu 500 zł i więcej. Dla porównania – najtańszy pływak do chemii kosztuje ok. 7 zł. Są oczywiście też inne sposoby. Niektóre rodzaje chemii w granulkach/proszku można wsypywać do skimmera basenowego (jeśli się go posiada), skąd jest ona zasysana do filtra i tam ulega rozpuszczeniu. Jest to stosunkowo wygodny sposób na dozowanie i ja właśnie tak dodaję środki takie jak „pH minus” czy „pH plus”. Ale już wrzucenie multitabletek do skimera jest pomysłem bardzo złym, bo nie ma wtedy regulacji dozowania i cała tabletka rozpuszcza się momentalnie w przepływającej wodzie. Ja tutaj używam pływaka (tylko w rozmiarze XL), który dynda sobie bezpiecznie zacumowany sznurkiem przy krawędzi basenu. Tabletki można też wrzucić prosto do wody (opadają na dno), ale jeśli basen ma „wzorek” na dnie (mój ma kratkę niebieską) to w miejscu, gdzie jest tabletka – zrobi się wypalona plama, a dodatkowo – istnieje ryzyko, że dziecko weźmie taką tabletkę do ręki podczas kąpieli, albo – co gorsza – do buzi. A ona jest silnie trująca.

Jedna szkoła jeszcze mówi, by chemię w granulacie lub proszku rozrobić w wiaderku/misce wcześniej i wlać do basenu. No można, ale później trzeba to wiaderko porządnie wyszorować, a chemia działa silnie na początku i później przestaje, więc mamy swoistą sinusoidę jej działania.

Na zakończenie – czy można się kąpać z chemią?

Generalnie, jak z każdą chemią, należy zachować uwagę i rozsądek. Wszystko zależy też od sposobu dozowania i rodzaju użytej chemii. Jeśli umieścimy multitabletki w pływaku i go wrzucimy do wody – droga wolna. Można od razu się kąpać. W pozostałych przypadkach jednak zalecałbym odczekać minimum kilka godzin. Ogólnie przyjęte założenie mówi, że chemię wszelkiego rodzaju dodajemy na wieczór, po zakończeniu korzystania z basenu danego dnia. Zostawiamy wtedy też włączoną pompę filtracyjną, aby chemia dobrze rozmieszała nam się z wodą w basenie, a także została równomiernie rozprowadzona. Ja osobiście, dodając chemię (np. regulacja pH, koagulant czy antyglon) robię to zawsze wieczorem, a następnie ustawiam timer na zasilaniu pompy tak, by wyłączyła się po czterech godzinach pracy. Załącza się ponownie rano. Do tego czasu – chemia już się rozpuszcza, przez noc „przegryza się” z wodą z basenu i rano mamy już czystą, bezpieczną wodę idealną do kąpieli.

Podsumowując: czy warto aż tak się męczyć z przerośniętą balią, w której kąpaliśmy się za dzieciaka? Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami. Ja uważam, że warto, bo nie zajmuje to dużo czasu, a komfort i bezpieczeństwo korzystania z basenu wynagradza te uciążliwości z nawiązką.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Related Post

WordPress Cookie Plugin od Real Cookie Banner