Lato w pełni, żar leje się z nieba, lód w szklance rozpuszcza się zanim zdążymy się napić, a przydało by się jakoś ochłodzić. Może by popływać w pobliskiej rzece, jeziorze czy gliniance? Oczywiście, jest to jakieś rozwiązanie, ale w upalne dni każde dojście do wody jest oblężone przez armię tych, którzy pomyśleli tak samo, jak my. Do tego, co krok słychać tradycyjne, polskie słownictwo, płaczące dzieciaki, a do wody to w sumie strach wchodzić, bo rwący nurt, bo zimna woda, bo pijawki albo potłuczone butelki i puszki po zanętach zostawione przez wędkarzy. No niestety – taki mamy klimat.
I nagle olśnienie! Przecież mam ten kawałek ogródka i mogę tam postawić basen. No dobra, jest plan. Ale… jaki basen kupić? Co się z nim robi? Jak go zmontować i uruchomić? Na te (i parę innych) pytania postaram się odpowiedzieć w tym wpisie. I od razu podkreślam, że jest moje subiektywne spojrzenie na ten temat, więc nie dopasuję się do preferencji Was wszystkich, ale postaram się napisać ten tekst w sposób maksymalnie uniwersalny.
Rodzaje basenów i ich przeznaczenie
Generalnie, rodzajów basenów jest mnóstwo. Od najprostszych, dmuchanych (wyglądem przypominających ponton), przez rozporowe, stelażowe, kanadyjskie czy w końcu wkopywane lub budowane z betonu. Zacznę od dwóch ostatnich i poświęcę im najmniej czasu, bo decyzję o kupnie i wkopaniu (lub budowie) basenu tego typu podejmuje się z architektem i specjalistą od basenów, a ja nie jestem ani jednym, ani drugim, ale powiem krótko: jest drogo. Nawet dla człowieka ze średnią krajową jest bardzo droga inwestycja, która generuje stałe koszty utrzymania na dość wysokim poziomie. O basenach dmuchanych też się zbytnio nie rozpiszę. Są to zabawki dla dzieci. Jak masz małe dziecko to możesz kupić taki dmuchany basen, napompować go, nalać wody (najlepiej od razu ciepłej) i patrzeć jak się Twoja pociecha pluska. Po tygodniu woda będzie już tak brudna, że strach tam będzie wchodzić, więc wylewasz, wlewasz nowej i dalej patrzysz jak się dzidzia pluska. Na koniec sezonu, wylewasz wodę, spuszczasz powietrze i chowasz do szafy. O ile taki basen przetrwał szaleństwa Twojej pociechy. Równie dobrze możesz kupić ponton i do niego wlać wody, a dodatkową korzyścią będzie możliwość popływania nim po „większej” wodzie.

Basen rozporowy to taki najprostszy i najszybszy sposób na coś „trochę lepszego” od nadmuchanego pontonu. Układasz na trawie, nadmuchujesz rant, wlewasz wodę i trzyma się samoistnie. Mniejsze baseny rozporowe często nie mają nawet złączy do pompy filtracyjnej, a te większe – z reguły mają. O pompach filtracyjnych powstanie oddzielny artykuł, dlatego tu się nie będę o nich rozpisywał. Baseny rozporowe występują w najróżniejszych rozmiarach. Od malutkich o średnicy 183 cm na 51 cm wysokości po całkiem spore o średnicy 4,5m i 122cm wysokości. Ich niewątpliwą zaletą jest łatwość w złożeniu i rozłożeniu, a także fakt, że podłoże, na którym je stawiamy, nie musi być idealnie równe, bo pływający rant zawsze się wypoziomuje do lustra wody. Dodatkowo rant, który jest okrągły w przekroju ułatwia zatrzymanie wody w basenie poprzez „zawinięcie” fali do środka. Oczywiście mają one też szereg wad. Największą jest jego miękkość, więc praktycznie każde naciśnięcie na dmuchany rant spowoduje wylanie się wody z basenu (rant unosi się na powierzchni, więc nalanie mniejszej ilości wody nie będzie miało żadnego znaczenia, bo basen będzie po prostu niższy). Do tego, baseny rozporowe nie mogą zimować na dworze, przez co mamy co sezon zabawę w rozkładanie i składanie go. Zazwyczaj też, wykonane są z dość cienkiej gumy, co sprawia, że są mniej odporne na uszkodzenia. Basen rozporowy jest niezłą opcją dla osób, które mało korzystają z basenu, albo kupują go wyłącznie z myślą o dzieciach, a same nie planują korzystania z niego, lub chcą korzystać z niego w sposób mobilny (basen łatwo się składa i można go ze sobą wozić). Baseny rozporowe występują tylko w kształcie okrągłym (z wyjątkiem basenów hybrydowych, ale o tym będzie dalej w tym artykule).

Baseny stelażowe to – moim zdaniem – idealny kompromis pomiędzy prostym basenem rozporowym, a basenem wkopywanym czy murowanym w kontekście łatwości utrzymania go, kosztów zakupu i ewentualnej eksploatacji. Są też tacy, którzy takie baseny zabudowują (ja mam taki plan na przyszły rok) dzięki czemu wyglądają naprawdę świetnie w ogrodzie, a zachowują zalety basenu stelażowego. Jak sama nazwa wskazuje, basen stelażowy opiera się na stelażu, a nie na dmuchanym rancie, jak w przypadku basenu rozporowego. Konstrukcja basenu jest dość sztywna i sprawia, że nawet spore szaleństwo mojego syna wytrzymuje bez problemu. Zdecydowaną zaletą basenów stelażowych jest fakt, że mogą one zimować w ogrodzie (po odpowiednim przygotowaniu do zimowania – o tym będzie osobny artykuł). Z kolei ich wadą jest fakt, że muszą one być idealnie wypoziomowane. Każdy dołek, każda górka będą go zniekształcać, co negatywnie przełoży się na jego wytrzymałość, a także maksymalną pojemność. Dodatkowym problemem są nóżki, które zapadają się w ziemię (różnie sobie ludzie z tym radzą – będzie artykuł też o tym). Pomijając jednak te drobne uciążliwości – basen stelażowy posiada spory potencjał, jeśli chodzi o możliwości jego wykorzystania oraz późniejszego ulepszania. W dodatku, dostępne są w dość szerokim zakresie rozmiarów (i cen oczywiście), a także występują w najróżniejszych kształtach do wyboru według preferencji oraz miejsca w ogródku nabywcy: od okrągłych, przez eliptyczne po kwadraty i prostokąty. Najtańszym i najczęściej kupowanym (szczególnie na pierwszy basen) jest basen okrągły.
Przy okazji basenów stelażowych, warto dodać parę słów o wspomnianych wcześniej basenach hybrydowych, czyli rozporowo-stelażowych. Taki rodzaj basenu to basen o kształcie elipsy, z prostymi bokami dłuższymi, a półokrągłymi bokami krótszymi, mający dmuchany rant, ale dłuższe boki są dodatkowo podparte na stelażu. Dzięki temu mogą osiągać znacznie większe rozmiary (i pojemności) od zwykłych basenów rozporowych. Warto jednak podkreślić, że takie baseny nie mają żadnych zalet basenów rozporowych, a jednocześnie – nie mają też większości zalet basenów stelażowych.

Basen kanadyjski to taka namiastka basenu budowanego na stałe. Nie posiada on stelaża, tylko sztywną (w miarę) obudowę z PCV lub metalu i foliową wkładkę w środku. Baseny te są przeznaczone do zimowania na dworze, a po ich złożeniu, demontaż nie jest zbyt prosty (w niektórych przypadkach wręcz jest niemożliwy). Są to również baseny, które dobrze znoszą wkopanie w ziemię, choć same w sobie dobrze wyglądają również stojąc na ziemi.

Przygotowanie miejsca pod taki basen jest dość złożoną operacją, gdyż musi być on idealnie wypoziomowany oraz mieć idealnie gładkie podłoże pod całym dnem. Baseny kanadyjskie muszą być użytkowane z pewną dozą ostrożności, gdy stoją na ziemi, gdyż ich obudowy nie są aż tak wytrzymałe, ja w przypadku basenów stelażowych (mowa głównie o obudowach PCV, bo metalowe – wiadomo, są bardziej odporne). To jest kolejny powód by taki basen wkopać. Ich niewątpliwą zaletą jest wymienna folia w środku, co sprawia, że naprawy ewentualnych uszkodzeń są stosunkowo prostym zadaniem, ale wymagają wyjęcia folii z basenu, czyli wypuszczenia z niego całej wody (w przypadku dużych uszkodzeń). Sama folia jest zaś znacznie cieńsza, niż zbrojona guma w basenach rozporowych czy stelażowych.
No to który wybrać?
Tu wszystko zależy trzech czynników: przeznaczenia basenu, lokalizacji i zasobności portfela. Największą popularnością cieszą się baseny stelażowe, które są tylko niewiele droższe od basenów rozporowych. Ja sam używam stelażowego od lat, a mam w zapasie też mniejszy, rozporowy, jak przyjeżdżają znajomi z małymi dziećmi. Natomiast dobrym pomysłem jest zacząć od basenu stelażowego. Dlaczego? Żeby nie zrazić się na dzień dobry wadami basenu rozporowego i później nie robić sobie wyrzutów, że „jednak trzeba było kupić ten stelażowy”. Zależnie od potrzeb – można kupić najtańszy (czyli najmniejszy), okrągły 306×76 cm i na start jest to fajna opcja. Czym mniej wody w środku, tym łatwiej utrzymać taki basen w czystości, co jest ważne z punktu widzenia osoby, która o basenach wie tyle, że służą do pływania. W biegiem lat i w miarę rośnięcia apetytu – zawsze można go wymienić na jakiś większy, a używany odsprzedać przez portale ogłoszeniowe, albo grupy na Facebooku.
Bestway, Intex czy może jeszcze inny?
Zdecydowanie, w kwestii basenów, w Polsce rządzą dwie firmy: Bestway i Intex. Oczywiście są też inni producenci na rynku i są trochę tańsi. Czy warto? Nie odpowiem wprost, ale powiem tak: pomiędzy Bestway, a Intex praktycznie nie ma żadnej różnicy. Nawet większość akcesoriów pasuje zamiennie, a różnią się w sumie tylko kolorystyką. Co do pozostałych producentów – tutaj opinie są różne i nie wypowiadam się z własnego doświadczenia, a bazuję na opiniach przeczytanych. Użytkownicy tych tańszych basenów, szczególnie ci, którzy mieli wcześniej do czynienia z Bestway lub Intex twierdzą, że grubość ścianek jest mniejsza (czyt. są bardziej podatne na uszkodzenia), stelaże rdzewieją na potęgę, akcesoria często są niekompatybilne (np. Bestway i Intex używają standardowo węży do pompy filtracyjnej 32 lub 38 mm i są dostępne adaptery, natomiast chińskie baseny używają np. 35 mm lub 1,5″). A wbrew pozorom – różnica w cenie nie jest tak duża, żeby warto było się wkurzać później, że nic nie pasuje i „po co ja chciałem zaoszczędzić te 50 złotych”. Co do wyboru pomiędzy Bestway i Intex – każda marka ma swoich zwolenników i przeciwników. Jak wcześniej pisałem – różnice pomiędzy nimi są kosmetyczne, a jednak ja preferuję Bestway (choć nie mam ku temu żadnego uzasadnienia). Z kolei akcesoria stosuję Intex (są troszkę tańsze, a jakość na podobnym poziomie). Pomimo mojej preferencji, zazwyczaj wybór ograniczam do tego, co akurat jest w sklepie, w którym jestem.
Mam nadzieję, że tym tekstem choć trochę Wam pomogłem. Nie chcę tutaj nikogo nakłaniać zakup tego, lub tamtego, bo to jest decyzja, którą musicie podjąć sami (w końcu to swoje pieniądze wydajecie), ale liczę na to, że udało mi się rozwiać Wasze pierwsze wątpliwości i trochę rozjaśnić sytuację 🙂